Halo, policja? Jedzie pijany kierowca
|
|
|
Policja dostaje coraz więcej anonimowych informacji o pijanych kierowcach. Ludzie piszą listy, dzwonią na komisariat, a nawet zabierają kluczyki do auta. - To efekt ostatnich tragedii z udziałem pijanych kierowców - twierdzą psycholog i policjanci.
- Jeszcze niedawno było publiczne przyzwolenie dla pijanych kierowców. Jeśli z tej przyczyny nie doszło do nieszczęścia w rodzinie, to wiedząc, że ktoś wsiada za kółko po kieliszku, ludzie reagowali na zasadzie: "A co tam, niech sobie jedzie". Teraz to się zmieniło, szczególnie w ostatnich dwóch miesiącach - informuje Jarosław Kopciara, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Komendanci i naczelnicy dostają coraz więcej anonimów z informacjami o tych, którzy notorycznie jeżdżą po pijanemu. Ostatnio do komendy wojewódzkiej dotarła informacja dotycząca mieszkańca gminy Stąporków. Pada w niej nazwisko mężczyzny, adres oraz marki i numery rejestracyjne samochodów, którymi jeździ. W podobnych pismach adresaci podają nawet miejsce pracy kierowców pijaków, dokładne godziny ich wyjścia z zakładu, a nawet opisy tras, jakimi jeżdżą do domu.
- Oprócz anonimów wiele informacji o pijanym kierowcy otrzymujemy telefonicznie na numery 997 czy 112. Zdarzało się, że osoby zgłaszające były z nami w stałym kontakcie i informowały, w którym miejscu jest aktualnie namierzona osoba - opowiada naczelnik. - Oficer dyżurny, a także policjanci z sekcji ruchu drogowego komendy miejskiej w ostatnim czasie odbierają dziennie po kilka telefonów z sygnałem o nietrzeźwych kierowcach. Przychodzą też anonimy - potwierdza Karolina Stachura z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach. Podobnie jest w województwie, np. w Busku-Zdroju dzięki sygnałom od ludzi w ostatnich miesiącach zatrzymano około 20 nietrzeźwych kierowców.
Coraz częściej postawa osób widzących pijanych za kółkiem jest dużo bardziej stanowcza. - Widząc, jak taki kierowca podjeżdża pod sklep nocny czy stację benzynową, ludzie zabierają mu kluczyki i wzywają patrol - informuje Kopciara. Mało tego. Zdarzają się przypadki, że o kierowcy pod wpływem alkoholu informują współuczestnicy imprezy czy przyjęcia, na których ten się bawił.
Dlaczego tak się dzieje? Policja przypuszcza, że coraz mniejsze przyzwolenie na kierowców pod wpływem alkoholu to efekt ostatnich tragedii przez nich spowodowanych. Wystarczy przypomnieć:
- Osiny koło Pierzchnicy, koniec sierpnia: renault wjechał w ogrodzenie posesji, na której na ławce siedziały dwie kobiety. 31- i 45-latka zginęły na miejscu, obie osierociły dwoje dzieci. Kierowca miał we krwi 1,7 promila alkoholu;
- Kranów koło Daleszyc, także koniec sierpnia: osobowe auto uderzyło w skuter prowadzony przez 28-letniego kielczanina Szczepana Różyckiego. Mężczyzna zginął. Kierowca auta miał 1,6 promila.
Właśnie po tej tragedii przyjaciele Szczepana zorganizowali w Kielcach masz milczenia pod hasłem "Pijany kierowca zabił mojego przyjaciela". Akcja spotkała się z dużym odzewem kielczan. - Bardzo prawdopodobne, że właśnie ten marsz spowodował, że ludzie powiedzieli: "dość" pijanym kierowcom. I zaczęli nas informować - przyznaje Kopciara.
Policjanci podkreślają, że to takie informacje mogą znacznie wpłynąć na wyeliminowanie z dróg pijanych kierowców. - Dziękując za te informacje, przypominamy, że osobie zgłaszającej nie grożą żadne konsekwencje. Informując policję, do końca pozostaje anonimowa. A może uratować komuś życie - podkreśla naczelnik świętokrzyskiej drogówki.
|
|
Autor: Agnieszka Drabikowska |
|
|