Pijani kierowcy mogą wykręcić się od kary
|
|
|
Czy kierowca złapany przez policję na jeździe na podwójnym gazie może uniknąć kary? Może. Wystarczy, że... nie zgodzi się na badanie zawartości alkoholu we krwi. Brzmi to jak największy absurd. Ale co najgorsze, ten absurd działa.
Policjanci działają według prostych procedur. Dla nich najważniejsze jest ustalenie zawartości alkoholu we krwi podejrzanego. I - jak mówi kodeks drogowy - można to zrobić wbrew woli takiego kierowcy. Czyli - powalić go na ziemię, przycisnąć kolanem do ziemi i poczekać, aż pielęgniarka pobierze krew.
Tylko że - zgodnie z prawem - pacjent przed zabiegiem powinien się na zabieg zgodzić. Tak jest zapisane w kodeksie etyki lekarskiej. Skoro pobranie krwi jest zwykłym zabiegiem, to też wymaga zgody. Co prawda, w kodeksie jest też artykuł, który mówi: "Badanie bez wymaganej zgody pacjenta lekarz może przeprowadzić również na zlecenie organu lub instytucji upoważnionej do tego z mocy prawa, o ile nie stwarza ono nadmiernego ryzyka zdrowotnego dla pacjenta", ale to też nie jest takie proste.
Bo co w sytuacji, gdy pijany i agresywny kierowca nie zgadza się ani na badanie, ani na zabieg? Problem spada na barki lekarza. Nie wie przecież, czy taki furiat nie jest na coś chory. Wkłuwając się siłą, może mu poważnie zaszkodzić. Lekarz więc odmawia. Co wtedy robią policjanci? Zgłaszają do prokuratury, że lekarz nie chciał pobrać krwi do badań. A prokuratura oskarża go o... utrudnianie śledztwa. Grozi za to nawet pięć lat więzienia.
Wkłuć się na kacu?
Taki problem ma właśnie dyrektor szpitala w Sieradzu, Dariusz Kałdoński. "Jestem oskarżony o utrudnianie śledztwa" - przyznaje w rozmowie z dziennikiem.pl. "Właśnie dlatego, że lekarz z mojego pogotowia odmówił pobrania krwi od człowieka, który znieważył policjantów. Okazało się potem, że ten człowiek był pod wpływem alkoholu i narkotyków" - dodaje.
Mężczyzna nie zgadzał się na pobranie krwi, był bardzo agresywny i - jak wyjaśnia Kałdoński - lekarz obawiał się, że pacjent może się szarpnąć, wyrwać rękę spod igły. A to mogłoby skończyć się poważnymi obrażeniami.
"Nie można było pobrać mu krwi, nawet pod przymusem. Dlatego poprosiłem policjantów, by przywieźli go za jakieś trzy godziny" - opowiada dyrektor szpitala. Bo jak wyjaśnia, po alkoholu jest najpierw faza pobudzenia i agresji, potem faza apatii i senności. "Można mu było pobrać krew nawet na tak zwanym kacu. Biegli bez problemu ustaliliby, ile wcześniej miał promili" - tłumaczy Kałdoński.
Policjanci nie chcieli jednak pójść na rękę lekarzom. Zabrali odurzonego delikwenta. "O całej sprawie zawiadomiliśmy prokuraturę" - mówi tylko sierżant Paweł Chojnowski z komendy w Sieradzu i odmawia dalszych komentarzy.
Przepis z czarnych lat komunizmu
Dlaczego policjanci tak się zachowali? Dlatego, że tak radzi im Biuro Kryminalne Komendy Głównej Policji. Dziennik.pl dotarł do ekspertyzy sporządzonej przez Prokuraturę Krajową, specjalnie dla Komendy Głównej. W dokumencie są zalecenia, co powinien zrobić patrol, gdy lekarz odmawia pobrania krwi od pijanego kierowcy.
Sprawę należy oddać do prokuratury - wynika z instrukcji. Wtedy lekarz dostaje zarzut utrudniania lub udaremniania postępowania karnego. Grozi mu za to nawet pięć lat więzienia. Mundurowi powołują się przy tym m.in. na rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 6 maja 1983 roku, które mówi jednoznacznie: krew można pobrać bez zgody podejrzanego. Ale samo rozporządzenie jest mocno nieświeże. Mowa w nim na przykład o Milicji Obywatelskiej. Nie przeszkadza to jednak policji pisać na jego podstawie wniosków do prokuratury.
"To przecież jakiś przepis z czarnych lat komunizmu" - dziwi się w rozmowie z dziennikiem.pl rzecznik ministra zdrowia, Paweł Trzciński. "Nie wydaje mi się, żeby jeszcze obowiązywał" - dodaje.
Bezradny resort
Tylko że ministerstwo nie potrafi jasno odpowiedzieć, jak powinni zachować się pracownicy pogotowia, gdy pijany kierowca nie zgodzi się na pobranie krwi do badań. "Problem w tym, że mamy dwa porządki prawne" - rozkłada ręce Trzciński. "Lekarz musi szanować wolę pacjenta. Ale dobro wymiaru sprawiedliwości jest wyższe. Dlatego zalecałbym stawać po stronie policji" - ucina.
W ten sposób lekarze mają problem. Nie pobiorą krwi od awanturującego się i protestującego pijaka, mają sprawę o utrudnianie śledztwa i groźbę więzienia. Pobiorą siłą, to narażają się na skargę pacjenta za to, że nie uszanowali jego woli.
W skrajnych przypadkach grozi im nawet proces o odszkodowanie, wytoczony przez "poszkodowanego" pacjenta.
|