Sądy 24-godzinne nie dla pijanych policjantów
|
|
|
Zatrzymany za jazdę po pijanemu komendant komisariatu na wrocławskim Ołbinie nie stanął przed sądem 24-godzinnym właśnie dlatego, że jest policjantem. A przepisy nie pozwalają na sądzenie w trybie przyspieszonym stróżów prawa.
Gdyby w czwartkowe popołudnie skodę octavię prowadził na podwójnym gazie zwykły wrocławianin, już w sobotę jego akt oskarżenia trafiłby do sądu. Oprócz nocy w izbie wytrzeźwień mógłby spędzić kolejną w policyjnym areszcie. A potem czekałby go krótki proces i szybki wyrok.
Wymyślone przez ministra Zbigniewa Ziobrę sądy 24-godzinne to pomysł na walkę z chuligaństwem. Miały być batem na drobnych złodziejaszków, pseudokibiców czy właśnie pijanych kierowców. Działają od kilku miesięcy. Akt oskarżenia musi trafić do sądu w ciągu 48 godzin. Proces ma się skończyć w 21 dni.
Szybkich wyroków nie muszą się obawiać policjanci, funkcjonariusze ABW, CBA, wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. W ich przypadkach wszczyna się śledztwo i prowadzić je musi osobiście prokurator. A w takim wypadku trybu przyspieszonego nie wolno stosować.
W sprawach, które trafiają do sądów 24-godzinnych, nie prowadzi się śledztwa, tylko dochodzenie. I robią to policjanci nadzorowani przez prokuratora. Mimo że zdarzenia bywają identyczne. Oto przykład. Tydzień temu były wicewojewoda wrocławski Ryszard L. wycelował z broni w człowieka, który zwrócił mu uwagę, że nie wolno przechodzić na czerwonym świetle. Zatrzymali go policjanci. W dwa dni przygotowali materiał dla sądu. Przekazali prokuratorowi, który wysłał akt oskarżenia. Czwartego dnia od zatrzymania była pierwsza rozprawa.
Przed miesiącem funkcjonariusz ABW wycelował z broni w głowę wrocławskiego kierowcy. Do dziś ani nie stanął przed sądem, ani nie usłyszał zarzutów popełnienia przestępstwa. Będą mu przedstawione dopiero w najbliższych dniach.
Luka w przepisach? Wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa zapewnia, że nie. - Dyskutowaliśmy na ten temat w ministerstwie - tłumaczy. - Gdyby poddać funkcjonariuszy trybowi przyspieszonemu, mogłoby dochodzić do nadużyć. Policjant prowadziłby dochodzenie przeciwko koledze albo przełożonemu. Postanowiliśmy, że w takich sprawach powinno być śledztwo. Może trwa trochę dłużej, ale robi to osobiście prokurator i nie ma obaw, że coś zostanie zamiecione pod dywan.
Politycy opozycji są innego zdania. - To jedna z niedoróbek ustawy o sądach 24-godzinnych - uważa poseł Cezary Grabarczyk z PO. - Trzeba się przyjrzeć ich funkcjonowaniu. W tej formule nie spełniają swojej funkcji, a są bardzo kosztowne.
Ryszard Kalisz z LiD-u jest podobnego zdania. - To celowy zabieg Ziobry, by nie wprowadzać zasady równości. By funkcjonariusze czuli się pewni.
Wiceminister Beata Kempa obiecała nam, że resort raz jeszcze przeanalizuje ten problem. - Jest u nas zespół monitorujący sądy 24-godzinne. Przekażę mu sprawę.
Co ciekawe, tryb przyspieszony obowiązuje funkcjonariuszy z Biura Ochrony Rządu. Pod koniec sierpnia przed sądem 24-godzinnym stanęło trzech BOR-owców, którzy po pijanemu wywołali burdę w szczecińskiej dyskotece. Jak to możliwe? Przepisy zobowiązujące prokuratora do osobistego prowadzenia śledztwa przeciwko policjantom, agentom ABW i CBA nie dotyczą Biura Ochrony Rządu.
|
|
Autor: Marcin Rybak - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska |
|
|