Więzienie dla pijanego rowerzysty
|
|
|
W październiku ub. roku Andrzej R. wjechał swoim "góralem" na aleję Niepodległości - główną arterię w mieście. Jechał wężykiem, więc zatrzymał go pierwszy napotkany patrol policji. Badanie alkomatem wykazało, że rowerzysta miał aż dwa promile alkoholu. Sprawa trafiła do sądu.
Słynący z surowości sędzia Andrzej Węglowski oprócz kary sześciu miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, zakazał Andrzejowi R. prowadzić jakichkolwiek pojazdów przez dziesięć lat oraz nakazał mu zapłacić 120 złotych opłaty karnej i wpłacić 400 złotych na konto Stowarzyszenia na rzecz Ofiar Wypadków "Salve Vitae" z Gdyni.
Czym zasłużył sobie na tak surowe potraktowanie, skoro nawet pijanym kierowcom polskie sądy wymierzają z reguły jedynie kary więzienia w zawieszeniu? - W przeszłości był już karany za podobne czyny - wyjaśnia sędzia Węglowski. Uzasadniając swoją decyzję, nie ukrywał, że surowa kara ma za zadnie odstraszać także innych kierowców i rowerzystów przed jazdą po pijanemu. - Lepiej, żeby omijali Sopot szerokim łukiem. Nie będzie dla nich pobłażania - stwierdził sędzia Węglowski.
Wyrok nie jest prawomocny, skazany sopocianin zamierza złożyć apelację. - Na sześć miechów za kratki za takie coś? - komentuje zdziwiony Andrzej R.
|