W osłupienie wprawił policjantów z Milicza 35-letni mężczyzna, który w połowie maja kompletnie pijany wiózł swoją rodzinę małym fiatem. Nie potrafił utrzymać samochodu na prostej drodze. Auto wpadło do rowu. Okazało się, że kierowca ma w wydychanym powietrzu 1,2 promila alkoholu. Żona pozwoliła, żeby usiadł w takim stanie za kółkiem, bo sama też była pijana. Rodzina wracała z wiejskiego festynu. Dzieci, w wieku trzech, sześciu i dziesięciu lat, podróżowały bez specjalnych fotelików. To cud, że nikomu nic tam się nie stało – mówi Robert Nowicki z Komendy Policji w Miliczu. Kierowcy grozi do dwóch lat więzienia. Prawa jazdy nie straci, bo z rozbrajającą szczerością oznajmił policjantom, że nigdy takiego dokumentu nie posiadał. W ubiegłym roku policja w całej Polsce zatrzymała prawie 200 tys. pijanych kierowców. Podczas ostatniego weekendu w Dolnośląskim rekordzistą był wałbrzyszanin. W wydychanym powietrzu miał 3,48 promila alkoholu. Takich sytuacji w mojej dotychczasowej pracy przypominam sobie kilkanaście – opowiada Marek Czapula, naczelnik sekcji ruchu drogowego wałbrzyskiej policji. Niektórzy kierujący bywają tak pijani, że policjanci muszą im pomagać wysiąść z samochodu. W dodatku na tyle bezczelni, aby twierdzić, że są po jednym piwie – wspomina. Za jazdę pod wpływem alkoholu kierowcom grozi do dwóch lat więzienia. Ale to tylko teoria, bo sędziowie rzadko wysłają piratów drogowych za kratki. Zazwyczaj orzekają kary grzywny albo pozbawienia wolności w zawieszeniu – przyznaje Bogusław Tocicki z Sądu Okręgowego we Wrocławiu. W większości to osoby, które pierwszy raz mają konflikt z prawem. A kodeks karny mówi, że karę pozbawienia wolności bez zawieszenia orzeka się, jeśli inna kara nie będzie wystarczająco skuteczna. Więzienie to ostateczność. Orzeka się je w najbardziej drastycznych przypadkach. Na przykład takich, gdy nietrzeźwi kierowcy powodują wypadki – wyjaśnia Tocicki. Jaka kara odpowiednia
Jest teoria, że żadna kara nie odstrasza. Poziom tego typu przestępstw wynika z kultury społeczeństwa – uważa sędzia Paweł Pratkowiecki z Sądu Okręgowego w Legnicy. Marek Bzunek, prokurator rejonowy z Wałbrzycha, mówi, że najsurowszą karą, jaką sobie przypomina dla pijanego sprawcy wypadku drogowego, było dziesięć lat pozbawienia wolności. Kierowca zabił w Głuszycy matkę z dzieckiem. Do tej tragedii doszło w 2004 roku. Przy takich wypadkach nie ma mowy o karze w zawieszeniu – dodaje prokurator. Pijany zabójca
Rekordowa na Dolnym Śląsku kara spotkała Macieja Grochowskiego, który w maju ubiegłego roku po pijanemu przyczynił się do śmierci czterech osób. Gdy wracał mercedesem z Sułowa, czołowo zderzył się z polonezem. Zabił jadące nim trzy młode osoby. Zginął też pasażer mercedesa. Kierowcy nic się nie stało. Miał we krwi 2,5 promila alkoholu. Po pijanemu jechał nie po raz pierwszy. Policja kilkakrotnie przyłapywała go wcześniej na jeżdzie na rauszu. Mężczyzna spędzi w więzieniu trzynaście lat. Bardzo dobrze, że "Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska" chce walczyć z pijanymi kierowcami – chwali Beata Kempa, wiceminister sprawiedliwości. Trzeba zaostrzyć przepisy. Dla osób jadących po alkoholu nie ma żadnego usprawiedliwienia. Skoro kierowcy nie mają oporów przed łamaniem prawa, to znaczy, że jest ono zbyt łagodne – mówi. Pora na zmiany
W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad zmianami kodeksu karnego. Chodzi między innymi o odbieranie pijanym kierowcom samochodów. Oczywiście oprócz podstawowej kary, czyli grzywny lub więzienia – tłumaczy wiceminister Kempa. Projekt takich rozwiązań będzie mógł trafić do Sejmu po wakacjach. Wiele pomogą też sądy 24-godzinne. Sprawca przyłapany na jeździe po pijanemu nie będzie czekał już na osądzenie przez wiele miesięcy. Wyrok usłyszy bardzo szybko – zapewnia Kempa.
|