Zero elementarnej wyobraźni i odpowiedzialności. Nachlał się, po czym
siadł za kółkiem. Cofając auto, przygniótł do innego samochodu kobietę
z dzieckiem. Cudem uszła z życiem. Włos się jeży na głowie, bo niewiele brakowało, by przez bezrozumnego typa doszło do wielkiej tragedii.
Krzysztof S. (35 l.) z Zamościa, choć jest rencistą, to zdrowie ma tęgie, skoro alkohol "tankuje" bez umiaru. Upił się tak, że we krwi miał 4,81 promila alkoholu, po czym na parkingu przed hipermarketem wziął się za wycofywanie swojego forda mondeo...
Tego wieczoru Agnieszka Mańko (29 l.) z mężem i dwójką małych dzieci jadą na zakupy. Potem na parkingu pakują sprawunki do bagażnika.
Pani Agnieszka kątem oka dostrzega tylne światła forda. Auto jedzie na nią i dzieci. Tylko dzięki przytomności kobiety jej maluchy się uratowały.
- Zdążyłam nogą pchnąć wózek, w którym siedział Maciuś (4 l.) i mocno przycisnąć do piersi Amelkę (7 miesięcy) - pani Agnieszka mówi wstrząśnięta.
Ford przygważdża ją do maski zaparkowanego volkswagena. Kobieta krzyczy z bólu, przerażone dzieci płaczą.
A pijus, wciąż trzymając flaszkę w dłoni, psioczy, że zarysował sobie auto!
Gdy Agnieszkę Mańko jej mąż usiłuje oswobodzić z potrzasku, Krzysztof S. postanawia dać drapaka, ale jest tak nawalony, że nie daje rady.
Policjantom Krzysztof S. bełkocze, że nic nie pamięta. We krwi ma prawie 5 promili alkoholu!
Pani Agnieszka trafiła do szpitala z otwartym złamaniem nogi. Przeszła operację kolana. Na szczęście szybko wraca do zdrowia.
Krzysztof S. najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
- Grozi mu do 12 lat więzienia - mówi podinsp. Janusz Wójtowicz z KWP w Lublinie.
|