Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych proponuje wprowadzenie zakazu sprzedaży napojów wyskokowych na stacjach benzynowych. Ma to zmniejszyć liczbę wypadków powodowanych przez pijanych kierowców.
Ciekawe, czy sformułowanie tego postulatu zostało poprzedzone jakimikolwiek badaniami nad związkiem między obecnością wódki czy piwa na "cepeenach", a bezpieczeństwem ruchu drogowego? Kim są klienci stoisk z alkoholem? Ilu z nich to przypadkowi przechodnie, mieszkańcy okolicznych domostw, traktujący pobliską stację benzynową jako jeszcze jeden osiedlowy sklep, a ilu to zmotoryzowani, korzystający z możliwości połączenia zatankowania samochodu z zakupem innych produktów w stanie płynnym? Jak liczną część tej ostatniej grupy stanowią ci, którzy kupują flaszkę do natychmiastowej konsumpcji?
Chcąc być konsekwentnym, należałoby zamknąć wszystkie położone przy drogach sklepy z alkoholem, osobliwie te całodobowe. Beztrunkowe strefy winny też powstać wzdłuż ścieżek rowerowych, bo przecież cyklista po dwóch piwach również bywa niebezpieczny. No i trzeba jakoś rozwiązać problem nietrzeźwych pieszych, którzy jak wiadomo stanowią znaczący odsetek ofiar wypadków drogowych. Zresztą PARPA też najwyraźniej o tym myśli, bo jak wyznał w radiu jeden z jej przedstawicieli, naszym ostatecznym celem powinien być model szwedzki - z jednym sklepem monopolowym na całe duże miasto.
|