Ponad 3 promile miał pijany sprawca kolizji w Warcie. 30-letni kierowca forda uderzył w zaparkowaną mazdę. Nie dość tego, mężczyzna zasiadł za kółko wbrew sądowemu zakazowi prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Podobnie było niedawno w Chajewie w gminie Brąszewice. 21-latek mimo orzeczonego zakazu i po sporym kielichu prowadził tu fiata 126p. Gdy zatrzymała go policja i zarządzono badanie, wyszło, że w organizmie miał również ponad 3 promile alkoholu.
To dwa najbardziej drastyczne przypadki z ostatnich dni. Pijanych użytkowników dróg jest jednak dużo więcej. Czy surowsze traktowanie i zabieranie pojazdów na poczet przyszłych kar, rozwiązanie stosowane od czerwca tego roku nie przynosi skutku?
- Spadek zatrzymań pijanych był, ale minimalny. W granicach kilku procent - podaje Paweł Chojnowski, rzecznik sieradzkiej policji. - Jak widać żadne metody nie są w pełni skuteczne. Alkohol wygrywa ze zdrowym rozsądkiem.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu Józef Mizerski widzi poprawę. Jego zdaniem ostrzejsze traktowanie powoli, ale działa profilaktycznie. Przekonują o tym statystyki. W ub. roku w powiecie sieradzkim prowadzonych było 500 prokuratorskich spraw związanych z pijanymi kierowcami. Za 7 pierwszych miesięcy tego roku było ich nieco ponad 200. Dane dotyczące powiatu poddębickiego także wskazują na tendencję zniżkową. W ub. roku postępowań było około 400. Do końca lipca tego roku 130.
Jak zapewnia rzecznik, kierowcy traktowani są surowiej. Zakazy prowadzenia pojazdów są orzekane na 3-4 lata, a nie na rok czy 2 lata, jak wnioskowano dotychczas. Do tego zabierane jest prawo jazdy na wszystkie kategorie. Pijany rolnik złapany podczas jazdy na rowerze może więc stracić uprawnienia do prowadzenia ciągnika. Delikwenci muszą się liczyć także z grzywną, karą ograniczenia wolności lub jej pozbawienia. Jeśli orzekana jest kara więzienia, to z reguły w zawieszeniu. Ale takiej wyrozumiałości nie ma w przypadku osób, które na jeździe po pijaku są łapane po raz kolejny.
- Moim zdaniem to wszystko oddziałuje profilaktycznie na kierowców - ocenia rzecznik Mizerski.
Tak stało się w przypadku Pawła Majcherka z Sieradza. - Zdarzyło mi się, że kierowałem na rauszu. Ale delikatnym. Pojechało się do kolegi i wypiło piwo. Teraz nie ryzykuję. Wolę pojechać taksówką i tak samo wrócić niż stracić samochód, a nie daj Boże zrobić komuś krzywdę.
|