Pijany burmistrz za kółkiem? Każdemu mogło się zdarzyć
|
|
|
Do potępienia burmistrza Jana Labusa w Ozimku bardzo daleko. Pomimo tego, że w sobotę został złapany, gdy pijany prowadził auto, a nazajutrz, gdy jeździł bez zabranego prawa jazdy. Za jazdę pod wpływem alkoholu burmistrzowi grożą dwa lata więzienia i utrata posady.
Ale, jak się okazuje, nie grozi mu ostracyzm w jego gminie. Przedszkolanka z Ozimka: - Ja go nie usprawiedliwiam, ale przecież to dobry gospodarz i akurat trafił na taki głupi czas dożynkowy. Każdy go zaprasza, to i kieliszka nie odmówił, bo on jest taki bardzo do ludzi.
Pani przedszkolanka mówi chętnie, ale nie pod nazwiskiem, podobnie zresztą jak niemal wszyscy zapytani przez nas wczoraj w Ozimku. Bo o sprawie burmistrza mówi się w sklepie, w domu i w pracy, ale tylko między sobą.
- Tak żeśmy w pracy rozmawiały, że o tym Ozimku to wszyscy tylko źle mówią. Jak nie afera grochówkowa, to pijany burmistrz. A on naprawdę dużo zrobił, za jego rządów coś się w ogóle w tej miejscowości zaczęło dziać, nawet jej wygląd się zmienił na lepsze. I w końcu jest porządek. Bo wcześniej to ja mogłam uczyć dzieci, żeby papierki do kosza wyrzucały, ale po co, skoro kosza nigdzie nie było? A teraz jest. Ale tak jak mówię, ja go nie usprawiedliwiam - ciągnie przedszkolanka. A chwilę potem oburza się brakiem szacunku dla urzędniczego majestatu. - Jak o kryminaliście piszą, to podają inicjały, a o burmistrzu to od razu z nazwiska, i to w pierwszym zdaniu! - karci dziennikarzy.
Pan z targu zauważa, że burmistrz Labus to kreta gdzieś blisko siebie musiał mieć i ten to kret go policji zadenuncjował, że to wszystko to pułapka na niego była zastawiona. - Bo dużo ludzi go nie lubi za to, że pozwalniał ich z urzędu i przyjął Ślązaków. Tak mówią. Pyta pani, to odpowiadam, ale bez nazwiska proszę, bo mi jeszcze ktoś w samochodzie opony przebije - zastrzega. - A że sam wsiadł do samochodu po pijaku, to też prawda, nikt go przecież nie zmuszał. Tylko czy to jest powód, żeby go zwalniać? Gdyby to o jakieś malwersacje chodziło, to co innego - dodaje. - Każdy ma prawo do błędu.
Klientka sklepu spożywczego: - Taki wstyd, jakiego się najadł, to za całą karę powinien wystarczyć. Bo co z tego, że go zwolnią? Następny burmistrz będzie lepszy? - pyta.
Urząd: cicho sza
Urzędnicy ozimskiego magistratu o sprawie burmistrza też rozmawiają na korytarzach i w gabinetach, ale publicznie komentować niczego nie chcą. Szefowa promocji: - To nie moja sprawa - mówi i uśmiecha się przepraszająco.
Przewodnicząca komisji alkoholowej: - To nie leży w moich kompetencjach.
Bierze torebkę i wychodzi. A na odchodne odsyła nas do ustawy o wychowaniu w trzeźwości na dowód tego, że pijany burmistrz nie jest sprawą, którą ona musiałaby się zająć.
Sekretarka burmistrza: - Jest w pracy, ale poza gabinetem. Nie wiem, gdzie jest, i nie muszę tego wiedzieć.
Chwilę potem burmistrz poprzez swoją sekretarkę odmawia też komentarza dla "Gazety".
|