Słyszałem coś o tych sądach w telewizji. Ale nie wpadłbym na to, że tak szybko do niego trafię - mówi Bartosz Pawlak, jeden z pierwszych skazanych przez 24-godzinny sąd.
Poznaniak ma 23 lata i wykształcenie podstawowe. Pracuje i próbuje nadrabiać zaległości edukacyjne w zaocznym liceum. W niedzielę wieczorem odwiedził go kolega. Około północy wyszli na podwórze. Razem z chłopakami z sąsiedztwa otworzyli parę puszek piwa. Bartosz wypił jedno, ale za to mocne. Krótko potem kolega poprosił go o odwiezienie do domu.
- Daleko nie ujechaliśmy, bo zaraz zatrzymała nas policja - mówił wczoraj ok. godz. 18, czekając już na wyrok. - Gdy wsiadałem do samochodu, czułem się dobrze. Nie zdawałem sobie sprawy, że miałem we krwi tyle alkoholu. To pewnie przez to, że dzień wcześniej byłem na imprezie, gdzie piłem więcej.
Policjanci zatrzymali prowadzonego przez Bartosza fiata 126p w centrum Poznania.
- Kierowca miał ponad promil alkoholu i trafił do izby wytrzeźwień - opowiada Andrzej Borowiak z poznańskiej policji. Rano Pawlaka przesłuchała policja.
Ponieważ 23-latek został zatrzymany na gorącym uczynku, funkcjonariusze sporządzili wniosek o przeprowadzenie postępowania w trybie przyspieszonym, czyli o skierowanie sprawy do sądu 24-godzinnego. O 14 podejrzany został przewieziony do prokuratury na kolejne przesłuchanie. Prokurator potwierdził, że sprawa nadaje się do rozpatrzenia w trybie przyspieszonym.
O 16.30 radiowóz z Pawlakiem podjechał pod poznański sąd rejonowy. Ubrany w dresy i adidasy zasłaniał twarz rękami. W sądzie poznał swojego obrońcę - aplikanta adwokackiego Łukasza Banasiaka. Po 20-minutowej rozmowie w cztery oczy podejrzany przeszedł z obrońcą na salę rozpraw.
Rozprawa trwała ok. 20 minut. Poznaniak przyznał się do winy. Prokurator Piotr Kotlarski wniósł o ukaranie 23-latka grzywną w wysokości 4 tys. zł i czteroletnim zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych. - To młody człowiek, dla którego sama ta sytuacja jest karą. Prosimy o grzywnę 1 tys. zł i utratę prawa jazdy na dwa lata - przekonywał obrońca. Po 15 minutach sędzia ogłosił wyrok: 2 tys. zł grzywny i przepadek prawa jazdy na dwa lata. Sąd zezwolił na podanie danych poznaniaka do publicznej wiadomości. Bartosz Pawlak nie zamierza się odwoływać.
Poznańscy sędziowie i prokuratorzy sceptycznie podchodzą do sądów 24-godzinnych.
- To była pierwsza taka sprawa, na sali było mnóstwo dziennikarzy, którzy czekali na wyrok, więc wszystko musiało pójść gładko. Zapewniam, że dalej będzie gorzej - mówi w rozmowie z "Gazetą" prokurator rejonowy. I wyjaśnia: - Cały ten pomysł to bzdura! Nikt nie zapłaci nam za dodatkową pracę, problem jest też z wolnym za dyżury. Bo jeżeli przez 24 godziny dojdzie do jednej sprawy, która zajmie mi dwie godziny, to mogę przyjść potem do pracy o dwie godziny później. A co z resztą mojego czasu? Nawet jak w nocy nie będę musiał siedzieć w prokuraturze, to muszę być pod telefonem. Nie mogę nigdzie wyjechać ani iść na imieniny.
Mariusz Orlicki, zastępca prokuratora okręgowego w Poznaniu: - Ministerstwo przekazało nam, że dodatkowych pieniędzy nie będzie. Atmosfera na naradach była burzliwa.
Niezadowoleni z nowych obowiązków są też sędziowie. Im też nikt dodatkowo za dyżury nie zapłaci. - Czas pracy sędziego wyznacza wymiar jego zadań. Na nadgodziny mogą liczyć tylko dyżurujący razem z sędziami pracownicy sekretariatów - mówi Jarema Sawiński, p.o. prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu.
|