Pijany kierowca to śmierć
|
|
Strony: 1 2 3 [4] |
|
- Wystarczy spojrzeć na policję i środki, jakie są przeznaczane na prewencję, profilaktykę i inne tego typu działania. Efekt? Brak skuteczności.
- Zgadza się. W tej chwili prewencja ogranicza się do wywieszenia paru plakatów i ogłoszenia kilku ostrzeżeń. A przecież działać i docierać do ludzkiej świadomości można w różny sposób.
- Tylko, że właśnie te plakaty są najtańsze. Długofalowe akcje to już rzecz bardziej kosztowna.
- Może i tak, ale daje znacznie lepsze rezultaty. Zresztą przecież można zorganizować skuteczną akcję, która nie wymaga olbrzymich nakładów finansowych. Jakiś czas temu, kiedy jeszcze pracowałem w policji, zorganizowaliśmy taką akcję, którą wielu ludzi pamięta do dziś. Wspólnie z drogówką ustawiliśmy się blisko miejsca, w którym ludzie przechodzili na skróty, zamiast po pasach. Każdy złapany musiał pójść do pobliskiego sklepu i kupić 20 deko cukierków, które później przekazaliśmy do domów dziecka. Jeszcze dziś nieraz spotykam ludzi, którzy tam zostali złapani i oni pamiętają, że musieli kupić te 20 deko cukierków za to, że przechodzili w miejscu niedozwolonym.
- Ale co w takim razie trzeba zrobić, żeby uskutecznić walkę z pijanymi kierowcami? Czy są działania, które mogłyby to powstrzymać?
- Policja może zwiększyć częstotliwość kontroli. Są przecież miejsca zagrożone, są knajpy i dyskoteki, które powinny być szczególnie nadzorowane, bo wiadomo, że z takich miejsc wyjeżdża się zupełnie bezkarnie nawalonym. To tam gromadzi się młodzież, która po kilku browarach wsiada w samochody i odjeżdża. Ale nikogo to nie interesuje.
- Do czasu, gdy coś się stanie...
- Tak, dopiero, wtedy jest wielkie halo. A akcji prewencyjnych nie trzeba przeprowadzać siłami ruchu drogowego. Przecież patrole mogą legitymować i zatrzymywać potencjalnych pijanych kierowców. Każdego mają prawo sprawdzić. Trzeba ich tylko wyposażyć w alkomaty.
- Ale może wtedy wzrosnąć liczba przekupstw dokonywanych przez pijanych kierowców, o których tyle się ostatnio słyszy?
- Policjanci coraz rzadziej przymykają oczy, za bardzo cenią sobie pracę, o którą tak teraz trudno. Może i nie zarabiają kokosów, ale liczy się stała pensja. Dlatego te tzw. kieszonkowe odchodzi pomału w niepamięć i za 200 zł już nie można się w tej chwili wykpić. Ponadto patrole są w tej chwili mieszane na tyle, że człowiek w zasadzie nie wie z kim pracuje, więc nikt nie chce ryzykować. Także w tej chwili możliwość wręczenia łapówki bardzo się zmniejszyła.
- Można więc mieć nadzieję, że ich wykrywalność wzrośnie. Tylko jak ich karać, żeby nie mieli już więcej ochoty wsiadać w taki stanie za kółko? Roboty publiczne w miejscu zamieszkania, odebranie samochodu czy ewentualnie grzywna?
- Myślę, że w tej chwili dla większości ludzi najbardziej dotkliwa jest kara finansowa. I nie ważne, czy będzie się ona wiązała z odebraniem samochodu czy narzuceniem jakiejś tam grzywny. Natomiast co do publikowania wizerunków pijanych kierowców, to na pewno ma sens, ale wydaje mi się, że nie jest zbyt skuteczne. Ludzie w zasadzie się tym nie interesują, słysząc podawane co weekend statystyki, obojętnieją. Mają świadomość tego, że ileś tam set osób jeździ po pijanemu, ale nie biorą pod uwagę tego, że jeden z nich może uderzyć akurat w ich samochód. Nawet nie dopuszczają do siebie takiej myśli, wolą się nie wtrącać. A wystarczy odrobina zaangażowania, by zapobiec tragedii.
- Tragedii, która zmienia całe życie. Jak teraz wygląda twoje?
- Wstaję rano, przychodzę do pracy. Zacząłem chcieć i zacząłem chcieć mieć coś. Dziś mam mieszkanie, kota, przyjaciół, znajomych, z którymi chodzę na piwo i nie mam z tym żadnego problemu. Mam nawet w domu barek z alkoholem i też nie mam z tym żadnego problemu. Chcę coraz więcej. Chcę odpokutować swoją winę i zdobyć z powrotem prawo jazdy, chcę kupić samochód, ja chcę, po prostu chcę...
Strony: 1 2 3 [4] |
|
|
|
Autor: redakcja, |
|
|