Uwaga na parkingowych naciągaczy!
|
|
Strony: [1] |
|
„Szefie, popilnować?" W naszym kraju nie brakuje „altruistów", którzy niezależnie od pogody oblegają darmowe parkingi oferując pilnowanie samochodu. W zamian oczekują zapłaty. Większość kierowców w obawie o swoje auta ulega naciągaczom. Co możemy zrobić , żeby zahamować to negatywne zjawisko, które zaczyna przybierać coraz szerszą skalę?
Godzina 8 rano, Wrocław , okolice Rynku , z trudem szukam miejsca do zaparkowania. Zza rogu ulicy wyłania się starszy mężczyzna, który macha ręką w moim kierunku, a następnie wskazuje wolne miejsce do zaparkowania. Po chwili podchodzi do mnie i pyta się, czy popilnować mi auta. Patrzę na niego, patrzę na auto, kiwam głową, że tak. W duchu jednak przeklinam siebie, że znowu uległem. Takie sytuacje są wszędzie: Wrocław, Łódź , Warszawa, Kraków i wiele innych miast oraz miejscowości. Z jednej strony jest to dla mnie niebywałe, że w państwie, w którym funkcjonują różne służby takie sytuacje w ogóle są możliwe. Z drugiej, wiem, że moje narzekanie nic nie da, czas zacząć działać!
Przede wszystkim reaguj!
Jeśli ktoś namawia nas do zapłaty za pilnowanie auta albo zakupu fałszywego biletu parkingowego jest to rodzaj klasycznego wyłudzenia. Od razu w takiej sytuacji powinniśmy zgłosić incydent straży pożarnej albo ewentualnie zadzwonić na policję. Nie możemy bagatelizować tego typu zachowań, ponieważ w ten sposób naciągacze czują się coraz bardziej bezkarni. Teoretycznie za oszustwa grozi im od 8 lat więzienia, a za wymuszenie ( wypowiadanie gróźb) do 5 lat.
W praktyce jednak do tego typu procesów dochodzi stosunkowo rzadko ( w porównaniu ze skalą zjawiska). Być może wynika to również z tego, że czasami ciężko kogoś ukarać za to, że zaproponował swoją usługę, a później „życzliwie" ostrzegł, że w tej okolicy jest bardzo niebezpiecznie. Fakt, że pod tym subtelnym ostrzeżeniem kryła się groźba porysowania auta, albo uszkodzenia lusterka-jest już mniej istotny.
Łódzki sposób na naciągaczy
W tamtym roku z problemem naciągaczy próbowali poradzić sobie łódzcy urzędnicy. Zaproponowano nielegalnym parkingowym, aby zaczęli zarabiać legalnie. Zamierzano zatrudnić ich w ramach robót publicznych, na które miasto miało środki z Funduszu Pracy. Chodziło wyłącznie o prace porządkowe i remontowe. Niestety propozycja nie przypadła „parkingowym" do gustu. Przede wszystkim nie spodobały im się warunki finansowe. Porównując legalny zarobek ( 1400 zł brutto) z kwotą uzyskiwaną nielegalnie na parkingach, pierwsza opcja wypadła zdecydowanie niekorzystnie. Łódzkim urzędnikom na pewno należy pogratulować za to, że zaczęli walczyć z tym negatywnym zjawiskiem od samego dołu.
Zamiast jedynie karać postanowili zlikwidować przyczynę i pomóc przejść im na dobrą drogę. Niestety , aby taki cel uzyskać należy zaoferować warunki finansowe umożliwiające godne życie. Łódzcy urzędnicy tego nie zrobili.
Podsumowując, kiedy zobaczymy znowu parkingowych naciągaczy nie przechodźmy obok nich obojętnie. Wystarczy telefon do Straży Miejskiej. Kiedy kilkadziesiąt osób zareaguje w ten sposób jest szansa, że sprawa zostanie nagłośniona i zostaną poczynione odpowiednie działania, aby ten proceder zahamować, a w przyszłości ( mam nadzieję)zupełnie zlikwidować.
|