Proces policjanta, który strzelał do pijanego kierowcy
|
|
|
- Przemek na pewno nie próbował przejechać policjanta - mówił przed sądem jeden z pasażerów forda, którego policja ścigała na Jarotach. Pogoń zakończył się śmiertelnym postrzeleniem kierowcy auta.
Proces funkcjonariuszowi, który strzelał do prowadzącego auto, wytoczyła matka poszkodowanego. Wcześniej prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa w postępowaniu policjanta. Teraz funkcjonariusz jest oskarżony o przekroczenie uprawnień. Z zeznań policjantów wynika, że w listopadowy wieczór 2006 roku dostali informację, że pirat drogowy szaleje po Jarotach. Jadąc nieoznakowanym polonezem próbowali zatrzymać kierowcę, bezskutecznie. Zaczął się pościg. Pod Olsztynem uciekinier próbował przejechać jednego z policjantów. Wtedy funkcjonariusz oddał trzy strzały w koła. Jedna kula rykoszetem raniła kierowcę. Dwa tygodnie później mężczyzna zmarł. Badania stwierdziły, że w czasie strzelaniny miał 2,84 promila alkoholu we krwi.
Wczoraj zeznawał jeden z pasażerów uciekającego forda. - Przemek brał zakręty z piskiem opon, ale nikt przed nim nie musiał uciekać. A już na pewno nie próbował przejechać policjanta - mówił przed sądem. Dodał też, że policjanci chcieli go zastraszyć.
Odpowiadała też prokurator, która przyjechała po zdarzeniu na miejsce strzelaniny. - Byłam ostatnią, którą wezwano na miejsce - opowiadała. - Wszystko było już posprzątane przez policjantów, nie czekali z czynnościami na mój przyjazd: policyjny samochód został przestawiony, nie było już pasażerów ani policjantów, którzy brali udział w zdarzeniu. Takie działanie jest niezgodne z przypisami.
|