Żona wysłała go na zakupy. Wrócił, jadąc pod prąd
|
|
|
Na początku grudnia wprowadził w popłoch kierowców jadących ulicą Dziesięciny. Pijany Jan H. zaczął jechać ulicą pod prąd z dużą prędkością. - Nie wiem dlaczego to zrobiłem - tłumaczył we wtorek w sądzie.
Jan H. to niewysoki 55-letni białostoczanin, z wąsem i siwymi włosami. Do niedawna jeszcze pracował jako operator koparki. Wszystko się zmieniło 2 grudnia zeszłego roku, o godz. 15.30.
Jak wczoraj wyjaśniał w białostockim sądzie rejonowym, tego dnia po południu żona wysłała go na zakupy, na bazar. Tam spotkał kolegów, a po chwili rozmowy, pojawił się pomysł wspólnego wypicia alkoholu. Panowie w trójkę wypili około litra wódki.
Po wszystkim Jan H. wsiadł do samochodu i postanowił wrócić do domu. Jechał na tyle niepewnie i takim zygzakiem, że kierowcy z innych aut telefonicznie zawiadomili policję. Funkcjonariusze rozpoczęli pościg.
Najgorsze zaczęło się dziać, kiedy mężczyzna swoim wozem skręcił z ul. Maczka w Dziesięciny. I zaczął jechać nie tym pasem ruchu co trzeba, pod prąd.
- Wydawało mi się, że jadę prawidłowo, że to samochody z przeciwka jadą moim pasem - wyjaśniał wczoraj w sądzie. Mężczyzna przyznał się do tego, że prowadził po pijanemu (miał 2,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu). Nie przyznał się tylko do tego, że uciekał przed goniącym go radiowozem (tłumaczył, że nie słyszał i nie widział żadnych sygnałów).
Jadąc pod prąd, kierowca mitshubisi omal nie staranował kilku samochodów. Rozbił cztery. To, że nie było rannych wynika tylko ze świetnego refleksu kierowców z uszkodzonych wozów, którzy na widok jadącego na nich auta, szybko zjeżdżali na bok.
- To był moment. On wyjechał z zakrętu wprost na mnie. Skręciłem na pobocze, a on się tylko oszorował o mój bok i odjechał - zeznał kierowca obitej skody.
Kiedy policjanci zatrzymali mężczyznę, ten był tak pijany, że nie był w stanie o własnych siłach wejść do radiowozu. -Dosłownie przelewał się im przez ręce - opisywała zdarzenie kobieta jadąca jeepem, na którym po czołowym zderzeniu zatrzymało się mitshubisi.
W połowie maja sąd chce przesłuchać jeszcze policjantów z innego radiowozu, którzy gonili pirata drogowego. Być może wtedy proces się zakończy.
|