Pijany burmistrz z troski o bezrobocie w gminie
|
|
|
Burmistrz Ozimka Jan L. stwierdził w sądzie, że nie prowadził po pijanemu. Tego dnia bolał go brzuch, bo martwił się bezrobociem w gminie. Zażył lekarstwo jakie dostał od kolegów z Czech. Burmistrz tłumaczył też, że krwawiły mu dziąsła, więc zgodnie z zaleceniem dentysty płukał jamę ustną dentoseptem.
Sąd na wniosek obrońców zakazał ujawniania danych personalnych burmistrza oraz pokazywania jego wizerunku, uznając, że dobro oskarżonego jest ważniejsze niż interes społeczny.
Prokuratura zarzuciła burmistrzowi, że prowadził on samochód, mając dwa promile we krwi. Jan L. nie przyznaje się do winy. - Mogę powiedzieć, że nie prowadziłem po pijanemu. Tego dnia bardzo bolał mnie brzuch, bo martwiłem się sytuacją w gminie, bezrobociem, co będzie po tym, gdy zamkną hutę. Wcześniej byłem na spływie kajakarskim, gdzie koledzy z Czech dali mi lekarstwo na bóle brzucha o nazwie alpa - wyjaśniał burmistrz. - Poza tym w tym czasie bardzo krwawiły mi dziąsła, więc za radą mojego dentysty płukałem jamę ustną dentoseptem. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie - mówił L.
Pouczony przez adwokata, zaznaczył również, że nie będzie odpowiadał na pytania ani prokuratury, ani sądu.
Za to na pytania sądu odpowiadali policjanci, którzy feralnego dla burmistrza dnia go zatrzymali. - Chcieliśmy przebadać go alkosensorem, ale on, choć wziął ustnik do ust, nie potrafił wydmuchać powietrza. Dlatego musieliśmy próbować kilka razy, nim udało nam się przeprowadzić badanie poprawnie - mówił jeden z policjantów, dodając, że zatrzymując L., nie miał wątpliwości, że znajduje się on pod wpływem alkoholu. - Zataczał się, mówił bełkotliwie i nie był w stanie sklecić ani jednej sensownej wypowiedzi. Po 12 latach służby jestem w stanie rozpoznać osobę nietrzeźwą - mówił funkcjonariusz. - Pamiętam, że oskarżony mówił nam, że my na komisariacie wiele mu zawdzięczamy. Żebyśmy o tym pamiętali i odstąpili od wykonywania czynności, bo jeśli zrobimy badanie, to "będzie po nim" - zeznała policjantka, która wtedy nadzorowała wykonywanie badań. - Nie spuszczałam L. z oczu. Po tym, jak zatoczył się, wysiadając z samochodu, bałam się, że coś sobie zrobi - mówiła.
Przypomnijmy, że jadącego samochodem burmistrza policjanci zatrzymali we wrześniu. Okazało się, że w wydychanym powietrzu miał dwa promile alkoholu. Pomimo że natychmiast odebrano mu prawo jazdy, już następnego dnia policjanci znowu spotkali go za kierownicą.
Na początku grudnia Sąd Rejonowy w Opolu bez przeprowadzenia rozprawy ukarał go, wymierzając 5 tys. zł grzywny, 1,5 tys. zł jako wsparcie dla ofiar wypadków oraz orzekł dwa lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Jednak L. sprzeciwił się tej decyzji i zażądał procesu. Gdyby sprawa nie miała dalszego biegu, a wyrok by się uprawomocnił, dla burmistrza oznaczałoby to najpewniej koniec kariery politycznej. Sprzeciw L. nie może więc dziwić.
|