Pirat drogowy przepowiedział sobie przyszłość?
|
|
|
Czekając w areszcie na proces za śmiertelne potrącenie dwóch rowerzystów, 33-letni Krzysztof T. z podtoruńskiego Brąchnowa został rozliczony z wcześniejszej wpadki za jazdę po pijanemu. Dostał rok i trzy miesiące więzienia bez zawieszenia.
Mężczyzna jest podejrzany o spowodowanie najbardziej drastycznego wypadku w naszym regionie w tym roku.
8 stycznia potrącił w Brąchnowie volkswagenem golfem - dowodzi prokuratura - trzech mężczyzn wracających późnym popołudniem rowerami z pracy do domów w Chełmży. Nie zauważył ich, choć byli ubrani w kamizelki odblaskowe. Po wypadku uciekł i ukrywał się przez sześć dni, dopóki nie namierzyła go policja. W tym czasie dwaj najciężej ranni cykliści zmarli w szpitalu.
Po zatrzymaniu sprawcy okazało się, że miał on odebrane prawo jazdy do 2011 r., bo wcześniej był trzy razy karany za jazdę po pijanemu. Ostatni raz w 2009 r. dostał rok i 3 miesiące więzienia po tym jak usiadł za kierownicą mając w organizmie 2,8 promila alkoholu. Krzysztof. T. odwołał się od tego orzeczenia, przekonując sąd, że kara jest zbyt surowa. Składając w grudniu ub. r. apelację pisał: "Ten wyrok to dla mnie wstrząs psychiczny, który jeszcze przed jego odbyciem wywołał pozytywne skutki".
- Jakie, zobaczyliśmy 8 stycznia, gdy popełnił kolejne przestępstwo drogowe z tak tragicznym skutkiem - odciął się mu prokurator na rozprawie odwoławczej. - Miejsce Krzysztofa T. jest w więzieniu.
Tego samego zdania był sąd. - Ile można to tolerować? - powiedział sędzia Mirosław Wiśniewski, nawiązując do wcześniejszych wyroków Krzysztofa T.
Wskazał też inny cytat z jego apelacji: "Nawet nie doszło do kolizji, a sąd wymierzył mi karę, jakbym kogoś zabił lub ciężko ranił". - Wygląda to tak, jakby przepowiedział sobie przyszłość - komentowano na sądowym korytarzu.
Śledztwo w sprawie wypadku w Brąchnowie prawdopodobnie skończy się na przełomie kwietnia i maja.
|